pogaduchy

powroty są trudne

Dawno tu nie zaglądałam.
Końcówka zeszłego roku to był istny koszmar. Moje życie zawodowe wywróciło się do góry nogami i zamiast awansu dostałam wilczy bilet. Osoby, które szanowałam i podziwiałam, za moimi plecami knuły i spiskowały. Zawsze wierzyłam w ludzi i to chyba się nie zmieni, mimo tak dużego szoku. Za chwilę 8 m-c, a ten ból, zawód i bezsilność siedzą we mnie. Chciałabym powiedzieć : ” Przepracowałam to !” ale niestety nadal na wspomnienie tamtych chwil mnie coś kłuje w sercu.
Pracy, która pochłaniała każdą moją wolną chwilę, kosztem snu, wspólnych wakacji, wyjazdów. Dopiero z perspektywy widzę, że popadałam w pracoholizm. Sprawdzanie poczty firmowej nawet o 2 w nocy i odpisywanie na wiadomości. Ciągłe dążenie do perfekcjonizmu i chęć udowodnienia innym, że nawet ktoś kto zaczynał od stażu może dojść daleko. Wierzyłam w zapewnienia o awansie i dobrej współpracy… Dawałam  siebie wszystko, mimo że nie chciałam tego pokazać. Teraz wracam do sił w nowej rzeczywistości.
Czasami musi wydarzyć się coś spektakularnego, by docenić to co mamy. Należę do osób, które starają szybko się pozbierać, przykleić uśmiech i żyć dalej. Znalazłam wiele plusów nowej sytuacji, najważniejszym była ciągła obecność w domu. Mój syn mógł zrezygnować ze świetlicy i więcej czasu spędzać ze mną. Po lekcjach wracał do domu, gdzie czekał na niego obiad i miałam poczucie, że nadrabiam trochę ostatnie lata pracy zawodowej.

Po chwilach zwątpienia wracam do sił. Wczoraj przeglądając zdjęcia zobaczyłam, jak bardzo mój organizm miał dosyć. Pokazywał mi, że praca ponad siły go rujnuje, nie chciałam tego widzieć 😣 Tłumaczyłam to sobie porą roku, złą dietą i stresem.
To co się działo później tłumaczyłam #covid_19
Nie chciałam wierzyć, że przez wiele lat dawałam się mamić obietnicą lepszych czasów (awansu, podwyżki) i ślepo wierzyłam, że wartościowi ludzie rekompensują wszystko.
Pewnie, że tak o ile faktycznie są wartościowi…

Z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że:
Jestem wdzięczna za wszystko co się wydarzyło, dzięki temu teraz jestem silniejsza. Jestem w miejscu o którym marzyłam od lat, otoczona miłości swojej rodziny.

Są takie chwile / miejsca w których zapominam o troskach, problemach, jakby świat pełen intryg i wrogości przestawał istnieć.

Dziękuję Bogu, że znalazłam taki azyl i cieszę się nim każdego dnia.

Wakacje w pełni, a ja nie muszę wyjeżdżać na drugi koniec Polski, by mieć wszystko.

Moje szczęście to moja rodzina ♥️♥️♥️

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.